niedziela, 31 grudnia 2017

Nadchodzi nowy


Nigdy tak do końca nie było mi po drodze
głównym nurtem trendów i mód.
Zawsze wybierałam własną ścieżkę gdzieś obok.
Tym razem skusiłam się 
na wszechobecne na insta best nine 2017.
Jest to spersonalizowany kolaż 
z 9 najbardziej popularnych wpisów.
Po prostu byłam ciekawa co wyjdzie.
Daleko mi do zestawień gwiazd i przytłaczającej popularności 
(całe szczęście ;)
W zestawieniu jestem cała ja i moje pasje.


Moje szyjątka o uśmiechniętych pysiach cieszące małych i dużych,
a radość, którą wywołują dodaje mi skrzydeł.
Ogrodowe zakątki ujawniające moje zamiłowanie do rzeczy pięknych inaczej
o czym stali bywalcy bloga dobrze wiedzą bo pisałam o tym nie raz.
Jest makrama moja nowa wielka miłość.
Gdyby tylko doba była dłuższa
 to długość zaplątanych sznurków też byłaby dłuższa.
Jest mój wakacyjny zakątek
i co roku wiejskie, sielskie leniuchowanie być musi.
Cisza, spokój, szum lip i stos książek 
to mój sposób na reset.
W centralnym miejscu zestawienia załapało
się największe rozczarowanie tego roku ;)
Tak, tak dobrze widzicie to Pilea peperomioides.
A dlaczego rozczarowanie?
Na zdjęciu uwieczniony został wielki baby boom,
rośliny, która ze względu na kształt liści 
nazywana jest pieniążkiem.
Anetka, którą obdarowałam roślinką wygrała kasę,
 więc i ja liczyłam 
na uśmiech losu. Oczami wyobraźni widziałam  
to bogactwo, które stanie się moim udziałem i...
I guzik z pętelką.
W moim wypadku rzecz przydatna, 
ale liczyłam jednak na coś więcej.
;)

Ale co tam ja przecież bogata jestem,
mam cały świat :)



"Kto ma, dom, rodzinę, codzienne gotowanie, pielenie w ogródku,
herbatę w ładnym kubku, liście do pozamiatania przed domem,
miękkie łóżko i kapcie rzucone gdzie bądź,
ten nawet nie wie, że w niejednych oczach ma wszystko,
ma cały świat."

A jakieś moje podsumowanie mijającego roku?
Rozpisywać się nie będę,
napiszę tylko, że to był dobry rok.
Mam za co dziękować :)
Zaczynałam go ze światłem i wiatrem we włosach.
W tym roku pogoda kaprysi
i o to światło bardzo trudno, 
dlatego cieszę się każdym promyczkiem.
Wczoraj próbowałam codzienność zaczarować światłem.


Mam nadzieję, że jeżeli jutro będzie tak szaro-buro jak dziś,
moje wczorajsze czary wystarczą 
i 2018 będzie równie łaskawy jak mijający rok.
Kochani życzę Wam i sobie,
 niech to światło gości w naszych sercach cały rok.
Niech ten rok przyniesie mnóstwo dobrych dni.




Wszystkim życzę udanej zabawy sylwestrowej.
Ja jestem szczęściarą i dzisiejszy wieczór spędzam 
sam na sam ze Sławomirem.
;)
Zastanawiamy się jeszcze tylko gdzie
w Zakopanem, w Warszawie a może w Katowicach?

czwartek, 28 grudnia 2017

Świąteczny wzrusz.

Ucichł gwar świętowania.
Jedzonko zjedzone, lub wyprawione w podróż z milusińskimi.
Wraca codzienność.





Lubię ten czas między Świętami a Nowym Rokiem.
Wprawdzie kawa pita w cichym domu smakuje inaczej,
ale bez pośpiechu można snuć się po domu
i delektować tym, że czas zwalnia na chwil parę.
Lubię moje cztery kąty i moje świąteczne dekoracje
bez fajerwerków i błyskotek, ale pełne miłości,
zrobione własnoręcznie lub ofiarowane z sercem:)




W tym roku pod choinką znalazłam wspaniały prezent,
słuchawki bezprzewodowe.
Mają mi służyć głównie do słuchania audiobooków,
bo ta forma "czytania"
 towarzyszy mi podczas tworzenia moich szyjątek.
Ale muszę przyznać, że dzięki uwolnieniu się od kabelka,
 zwykłe domowe czynności wzniosły się na wyższy poziom :)
 Otulam się muzyką jak kokonem i trwam w zachwycie.







Jeżeli mowa o prezentach to zaczęło się od ... rózgi.
Tak, tak Mikołaj w tym roku obdarował mnie
najpiękniejszą rózgą świata :)
Patrząc na nią nucę sobie cichutko
"Kto wie czy za rogiem
Nie stoją Anioł z Bogiem?
Nie obserwują zdarzeń,
I nie spełniają marzeń!!!"


"I warto mieć marzenia
Doczekać ich spełnienia."


 Jeżeli spełniają się te maleńkie to może kiedyś...
 te większe spełnią się również :) 
Ale pomyślicie sobie, jak rózga może być marzeniem?
Ano może.
Od kiedy makrama stała się moją kolejną wielką miłością
zamarzyła mi się wyśmigana
przez morze i czas, gałąź 
a na niej upleciona moimi rękami makrama.
I Mikołaj, życzliwa dusza postanowił to marzenie spełnić
i tak dostałam kawał, niezwykłego patyka i mnóstwo radości.
Dziękuję :)
Tym sposobem w tym roku 
zamiast pieczenia i lukrowania pierniczków,
plątałam sobie sznureczki hihi
Żona Mikołaja kolejna życzliwa dusza,
 zadbała o to, aby pierniczków u mnie w Święta jednak nie zabrakło
Mimo, że okazało się, iż moje sznurkowe zasoby są zbyt skąpe,
udało mi się wymodzić świąteczną makramę.
I tak oto rózga zawędrowała na salony ha, ha.











Jestem szczęściarą :)
bo to nie koniec niezwykłych świątecznych prezentów.
Kolejna życzliwa dusza o zdolnych rękach,
 obdarowała mnie takim oto misternym cudeńkiem



Święta to prawdziwie magiczny czas, 
pełen dobra i wzruszeń KLIK.
Spędzony z najbliższymi jest skarbem największym.






        "Najważniejsze jest, by gdzieś istniało to, czym się żyło:           i zwyczaje, i święta rodzinne. 
I dom pełen wspomnień. 
Najważniejsze jest, by żyć dla powrotu...”
 

niedziela, 24 grudnia 2017

Czas zatrzymać się

"Czas zatrzymać się. 
Skrzydła rozwinięte uspokoić.
 I postać chwilę. Poczuć słońce i wiatr. 
I nie lecieć. Choć skrzydła się ma."





Zdrowych, spokojnych, rodzinnych Świąt życzę. 
Poczujcie wokół siebie miłość i dobro.
 A spokój i radość niech Was nie opuszczają

niedziela, 19 listopada 2017

Znowu misiaki słodziaki.

Prawie rok temu opisywałam
przygody grupki misiaków,
która wyruszała w podróż życia.
W stęsknione dziecięce ręce
miały dotrzeć
saniami Mikołaja. 
Dacie wiarę, że czas zdążył zatoczyć koło
i kolejna wesoła gromadka szykuje się do podróży?
Niesamowite.
Ubrały ciepłe sweterki,
zawiązały szaliczki
i niecierpliwie przytupują nóżkami.










Ta para jak widać liczy na dodatkowe atrakcje. 
Czyżby  miały na myśli kulig za saniami Mikołaja?



 Pozdrawiamy serdecznie :)





czwartek, 2 listopada 2017

Noworoczne postanowienie.

Patrząc na tytuł posta pewnie pomyślicie,
że mi się całkowicie coś pomieszało.
Zapewniam Was jednak,
że z moim rozumkiem wszystko ok.
Tylko tak sobie myślę, że to właśnie
początek roku jest zwykle momentem,
 kiedy robimy podsumowanie ubiegłorocznych dokonań.
Przy błyskach fajerwerków i z szampanem szumiącym w głowie,
obiecujemy sobie, że w tym nowym to my to i tamto...
Zapału wystarcza najczęściej na chwilę i na tym się kończy.
Dlatego, aby nie zżerały mnie później wyrzuty sumienia,
odpuściłam sobie noworoczne postanowienia
już jakiś czas temu.
Nie znaczy to absolutnie, że zrezygnowałam
ze zmieniania mego życia na lepsze,
 a przynajmniej niektórych aspektów, które takowych zmian wymagają.
Z racji wykonywanego zawodu,
 wraz z końcem wakacji 
czas zawsze jeszcze bardziej mi przyspiesza.
Przybywa zadań do wykonania na wczoraj.
A ja nie lubię (nie umiem) sobie odpuszczać.
Praca i pasja = się u mnie długie siedzenie i mało ruchu.
I chociaż w sercu ciągle maj, to w kościach czuć jesień niestety.
Był czas gdy regularnie, dwa razy w tygodniu
chodziłam się poruszać, ale z powodu problemów z barkiem 
zrezygnowałam z tych zajęć.
Po dłuższej przerwie próbowałam się zmobilizować
do aktywności, ale kiepsko mi szło. 
Zawsze znalazło się coś ważniejszego do zrobienia.
Gdy przypadkiem, pod koniec wakacji natknęłam się na FB
i propozycję udziału w akcji 21 dni na macie
pomyślałam, że może warto spróbować.
Do końca nie wiedziałam na co się piszę, 
ale muszę przyznać, że to był strzał w 10.
Najlepsza decyzja tej jesieni :)
Kasia przygotowała cykl 
krótkich, dziesięciominutowych treningów.
Jest zwolenniczką małych kroków, ale konsekwentnie prowadzi
 w kierunku zdrowszego i bardziej zrównoważonego życia.
Jej treningi nie są nieustanną walką,
ale prawdziwą przyjemnością,
okraszoną dobrym słowem i promiennym uśmiechem :)
Ta czarodziejka sprawiła, 
że potrafię wygospodarować 
 codziennie ( no prawie codziennie) czas na fikanie na macie :)
Gdy minęło 21 dni
pomyślałam, to się nie może tak skończyć.
Tak dobrze mi idzie.
 I ... w ramach wirtualnego studio Na bosaka
konsekwentnie pracuję z Kasią dalej :)))
Czasami nie jest lekko, ale staram się jak mogę.
Minęło kolejnych 31 aktywnych dni.
Jestem z siebie dumna, organizm jest mi wdzięczny :)))
Kasiu dziękuję :)


Wszystkim gorąco polecam.
Po co czekać na noworoczne postanowienia,
można zacząć małymi kroczkami już teraz :)



środa, 18 października 2017

Myszy cisną się do domu

Piękna złota jesień nastała.
Oby dała się cieszyć swymi urokami jak najdłużej.
Chłodne wieczory i ranki 
robią jednak swoje i myszy cisną się do domu ;)
Zobaczcie jakie wypasione egzemplarze mi się trafiły. 













poniedziałek, 2 października 2017

Dzień Aniołów Stróżów

Modlitwa do anioła dobroci

Aniele dobroci,
co powiem - to mało.
Bez Ciebie na świecie
żyć by się nie dało.
Tylko Ty potrafisz
o trzeciej nad ranem
słuchać opowieści 
trzciny nadłamanej.



 Tylko Ty potrafisz
czuwać przy świeczniku,
aby nie zgasł knotek
o nikłym płomyku.
Czart się Ciebie boi
jak święconej wody,
bo potrafisz kruszyć
nieufności lody.




Zalepić uśmiechem serce skaleczone,
ból duszy utulić,
ogrzać zimne dłonie.
Sowę samotności
przegnać zwykłą zmiotką,
a głód ciepłych uczuć
uleczyć szarlotką.



 Nie lubisz słów wielkich
ani głośnych dzwonów,
ziarno swoje siejesz
cicho po kryjomu.
Kiedy nikt nie widzi,
łez podlewasz zdrojem.
Wrzuć swoje ziarenko
w puste serce moje.

Ewa Stadtmüller

 


niedziela, 3 września 2017

Pożegnanie wakacji

W tym roku pogoda zdecydowanie ułatwia 
pożegnanie z wakacjami.
Ciemne chmury, deszcz i ziąb
spowodowały, że wskoczyłam w ciepłą bluzę.
W domowym zaciszu, z kubkiem gorącej herbaty w ręce,
 delektuję się ostatnimi wakacyjnymi chwilami.
Przeglądam zdjęcia 
i pomyślałam sobie, że to dobry moment
 by zaprosić Was na mały spacer po moim ogrodzie.
Tegorocznej letniej odsłony jeszcze tu nie było.
Zdjęć nacykałam całe mnóstwo 
w zimowe wieczory będzie można cieszyć oczy.
Z tej mnogości wybrałam kilka,
choć bardzo trudno było mi się zdecydować, które lepsze.




 Bardzo lubię wszystkie zakątki mojego ogrodu,
choć no cóż, trzeba przyznać, 
że nie wszyscy zgadzają się z moim pojmowaniem piękna.
 I moje pamiątki z wakacji wywołują zdziwienie,
zupełnie nie wiem dlaczego ;)









 O dawaniu przedmiotom 
drugiej szansy na życie pisałam już nie raz.
Jak widać stary grill i kosz na śmieci 
świetnie sprawdzają się u mnie w roli doniczek.



Rosnąca w koszu tunbergia 
w tym roku zaszalała i cudnie obrosła owadzie domki.
Mimo, że wyglądają malowniczo nie są jednak 
doceniane przez owady.
Ciągle obiecuję sobie, że zrobię
własne konstrukcje, skoro gotowce nie są dla nich dobre,
ale wakacji znowu mi brakło ;)





Jak widać stare beczki 
też mogą być świetnymi osłonkami na doniczki,
a rdza jest doskonałym tłem dla roślin.
Według mnie oczywiście :)





W tym roku dolną niewyględną część ściany domu
zasłoniliśmy wiklinową matą.
Stanął przy niej, zrobiony własnoręcznie przez
mojego małżonka, stół do prac ogrodniczych.
Zawsze marzyłam o posiadaniu takiego
i proszę mam :)))
Prawda, że super się prezentuje ?




Żeby nie było, że samymi kwiatkami żyje człowiek ;)
spojrzenie na nasz warzywnik.
Nie jest duży,
 ale podstawowa zielenina, cukinia i pomidory
mają tu swoje miejsce.
Są jeszcze dynie szalejące w dalszej części ogrodu,
 nie załapały się na zdjęcie.
Ale na pewno będę się jeszcze nimi chwalić 
bo plony w tym roku są spektakularne ;)



I jeszcze widok na ogród od strony przytulnego kurnika :)





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...